sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 11 - On jest tylko moim przyjacielem, zdejmij maskę morderco, w którym się zakochałam + Życzenia Wielkanocne ♥

Ludmiła:

Usłyszałam gdy ktoś do mnie podchodzi. Bałam się. Nie wiedziałam kto to. Może to on? Usłyszał i chce mi teraz zrobić krzywdę.. Ktoś delikatnie wyjął mi sznur z ust i po chwili delikatnie oraz namiętnie pocałował. Tak całować potrafił tylko on. David. Znaczy.. Federico. Od razu odwzajemniłam choć nie miałam na nic sił. Po chwili się od siebie oderwaliśmy. On zdjął mi chustę z oczu. Przez moment nie mogłam dobrze nic dojrzeć, ale po minucie wszystko mi się rozjaśniło i ujrzałam jego przystojną mordkę. Uśmiechnął się delikatnie do mnie. Nie wiem jak mnie znalazł, ale wiem, że mogę być mu wdzięczna. Wdzięczna komuś, kto  mnie mocno skrzywdził, a teraz mi ratuje życie. Komuś kto jest zły, ale mnie kocha, a ja kocham jego. Komuś kto nie ma serca, bo mi je oddał. Komuś na kim mi zależy tak bardzo, że nie wyobrażam sobie bez niego życia. Mojemu królewiczowi.


- To przeze mnie. - powiedział cicho rozwiązując sznury z moich rąk i nóg.
Następnie odwiązał mnie od drzewa przy, którym tkwiłam tyle czasu.
- Nie prawda. Ja po prostu jestem słabym dzieckiem, który nie potrafi sobie poradzić. Jestem do niczego.
- Mylisz się. Jesteś wyjątkową dziewczyną, którą zraniłem i którą kocham najbardziej na świecie.
- Kochasz? Mnie?
- Tak, bardzo. A czego się spodziewałaś. - powiedział i mnie przytulił. - Nic Ci nie jest?
- Na szczęście nic, ale o mało brakowało. Można powiedzieć, że zjawiłeś się w samą porę. On tu zaraz wróci.
- Nic Ci przy mnie nie grozi.
- Wiem. Federico..ty go znasz?
- Kogo?
- Tego typa. Powiedział, że Cię zna..
- Nie wiem Lu - westchnął - Wiem tylko, że mocno tego pożałuje.
- Mówiłeś mu o mnie..to dlatego tu jestem. - powiedziałam z łzami w oczach.
- Adam..
- Co?
- To Adam..mój brat.
- Boże..ja po prostu współczuje biednym Waszym rodzicom. Mieć takie dzieciaki gówniane jak wy.. - warknęłam zła.
- Oni i tak już nic na to nie poradzą.
- A po co mają się sprzeciwiać? Żebyście ich zabili?
- Nawet nie mielibyśmy jak ich zabić, ale to nie ważne. - powiedział - A to co? - spytał zauważając mój spuchnięty policzek od ciosu przez Adama.
- Nic..
- On Ci to zrobił?
- Tak..
- Co za drań. - powiedział zły całując mój obolały policzek.
- Taki jak ty..
Nic już nie powiedział, tylko westchnął cicho i wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił po policje, s po chwili zadzwonił po Nati i  Diega. Siedzieliśmy w ciszy, jednak po kilku minutach tą ciszę za kłócił Adam.
- Lalunio! - zawołał.
Najwyraźniej nie zauważył jeszcze Federica, ale gdy tylko się do nas bardziej zbliżył to zauważył i jego i mnie uwolnioną z jego szponów. Bardzo się zdenerwował. Federico wstał po czym podszedł do Adama i popchnął go w stronę wody.
- Mówiłem Ci, żebyś jej nie dotykał, żebyś ze mną nie zadzierał. - warknął.
- Federico, daj spokój.. - wyszeptałam, ale nie zwrócił na to uwagi.
- Właśnie bracie, daj spokój. Przecież to zwykła laska nic nie znacząca dla innych.
- Tak się składa, że dla mnie znaczy więcej niż można sobie to wyobrazić.
- Oszukujesz się.
- Federico, zaraz przyjedzie policja i jak Cię zobaczą w tym stanie to jeszcze Ciebie zabiorą. - powiedziałam cicho.
- W jakim? - powiedział zły.
- W tej agresji, złości..uspokój się..kochanie.
Na to słowo, na to jedyne słowo ,, kochanie '' w jego oczach pojawił się spokój. Uspokajała go moja miłość do niego. Miłość go uspokajała. To miłość sprawiła, że jest taki..delikatny. Poczułam się winna. Mogłam zniszczyć ten jego spokój, który zyskiwał dzięki mnie, dzięki miłości, naszej miłości.
- Zesłałeś policje? Na własnego brata? - spytał zły.
- Ostrzegałem Cię. - powiedział spokojnie.
- Zmieniłeś się..to ona Cię zmieniła.
- Ona ma imię i tak, zmieniła mnie. Dzięki niej jestem teraz szczęśliwy.
- Nigdy nie byłeś i nie będziesz szczęśliwy. Nie taki Twój los.
- Los lubi być zmienny. Szkoda tylko, że nie dla wszystkich. - powiedział złośliwie.
Po chwili przyjechała policja. Adam chciał uciec, ale nie udało mu się. Mieli go już wsadzać do ich samochodu, gdy nagle..
- On też nie jest niewinny! To on zabił jej rodziców i ją zgwałcił, a później szantażował mnie, abym nic nie mówił! - krzyknął.
Policjanci spojrzeli się na Federica, a następnie na mnie.
- Czy to prawda? - spytał mnie jeden.
Federico chciał coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.
- Nie. - zaprotestowałam. - On jest moim chłopakiem i nigdy mnie nie skrzywdził, jedynie to uratował mnie z rąk tego zboczeńca. - powiedziałam przytulając się do Federica.
Bez większej ilości słów, policja odjechała wraz z Adamem. Staliśmy tak wtuleni w siebie. Po pewnym momencie podbiegli do nas Nati i Diego. Przytulili mnie.
- Lu, skarbie, nic Ci nie jest? - spytała z łzami w oczach.
- Nie. Wszystko już jest ok. - powiedziałam z uśmiechem.
Federico i Diego wymienili się przyjaznymi spojrzeniami. Po chwili przytuliliśmy się z Diego. Z tego co było widać, Federico nie był zazdrosny. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że wszystko już jest ok. Było już bardzo ciemno. Razem poszliśmy w stronę mojego domu. Przez całą drogę była cisza. Gdy już doszliśmy zabrzmiał dźwięk naszych głosów.
- Lu, może będę z Tobą przez tą noc, żeby Ci raźniej było? - spytała.
- Ja też. - odezwał się Diego.
Jedynie Federico się nie odezwał co mnie trochę zasmuciło.
- Jeżeli nie będziecie mieć przez to problemy to byłabym wdzięczna. - powiedziałam.
- A ty David? Zostajesz? - spytał Diego.
Spojrzałam się na Federica, a on na mnie.
- Nie powiedziałeś im?
- Nie.
- O czym? - spytała Nati.
Przez chwilę była cisza, którą później zakłócił Federico.
- Może to właśnie odpowiedni moment, żeby im powiedzieć.
Nikt oprócz mnie i Federico nie wiedział o co chodzi. Weszliśmy do środka, poszliśmy do mojego pokoju. Tam wszyscy usiedliśmy na moim łóżku.
- To o czym chcecie nam powiedzieć? - spytał.
- Zaręczyliście się? - spytała.
- Nie.. - zaśmiał się cicho Federico - Jeszcze nie. - dodał spoglądając na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko do niego. Pocałowałam go w nosek.
- Mów tygrysku.. - zachichotałam.
- A więc.. - westchnął i mnie objął. - Ludmiła nie ma rodziców..przeze mnie.
Nati i Diego otworzyli szeroko oczy. Widać w nich było szok, zdziwienie, przerażenie.
- I dziewictwa.. - dodał cicho.
Znów poczułam ten ból w sercu, ale nie był on już tak silny jak wtedy. Byłam do niego przytulona.
- No i nie masz na imię David.. - powiedziałam cicho.
- Właśnie. Nazywam się Federico Pasquarelli.
Nic nie mówili. Byli jak posągi, bez ruchu. My tylko czekaliśmy na coś więcej niż takie ,,zastygnięcie ''.
- Także ten.. - odezwał się po chwili Diego.
- Co? - spytał.
- Nic, nic..
- A ty Nati? Powiesz coś? - spytałam.
- Coś.. - odpowiedziała.
- Ja wiem..nie jest łatwo, gdy taki jak ja chodzi do jednej klasy, a zwłaszcza gdy musicie siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu.
Ale co ona ma zrobić? Ona jest moją dziewczyną i żyje. - powiedział w formie żartu.
- No muszę przeboleć. - zaśmiałam się cicho i pocałowałam go w policzek.
Znów nastała cisza, którą po chwili zakłócił Federico.
- Może zamówimy pizze? - spytał spoglądając na nich.
- Ta od Audio-Pizzeri lubię.- powiedział Diego.
- Tam są ohydne sosy. - powiedział.
- Ja je lubię. - wzruszył ramionami.
- Bo ty kubków smakowych nie masz. - powiedział robią Face Palma.
- Kobiety decydują. - powiedziała Nati. - Tą od Mamma-Mia bierzemy - dodała wyciągając swój telefon.
- O! I prawilnie. - powiedziałam.
- Ale.. - zaczął Diego.
- Daj spokój. Nie znasz zasad? Kobieta decyduje, a jak jesteś przeciwko to masz wpitol od niej. - powiedział Federico.
Zaśmiałyśmy się z Natalią.
- Dokładnie, więc nie fikaj. - powiedziała Nati.
Po chwili Natalia zamówiła naszą pizze. Czekaliśmy na nią w ciszy. Gdy dostawca zadzwonił do drzwi, Natalia czym prędzej pobiegła by odebrać zamówienie. Wybiegła tak jakby ją latami trzymali w klatce, a po latach dali jej trzy sekundy na ucieczkę. Czyżby chciała uciec od mojego Fedusia?
- Będę Cię teraz Feduś nazywać. - powiedziałam spoglądając mu w oczka.
- Feduś?
- Tak, Feduś. Tak słodko i uroczo.
- A ty będziesz moją Lusią i Lucią i Lunią. - powiedział z uśmiechem.
Po chwili przyszła Natalia.
- Dlaczego tak wybiegłaś? - spytał Diego.
- A na co mam czekać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- A ja tu wiecznie żyć nie będę. Zaraz umrę z głodu. - zaśmiałam się.
Przygotowałam z Natalią talerze i po chwili usadowiliśmy się wygodnie na wybranych miejscach i zaczęliśmy jeść. Ja z Fedusiem leżeliśmy przytuleni w siebie na łóżku, a Nati z Diegiem siedzieli na krzesłach obok biurka. Ich spojrzenia były wbite w Federica. Każdy jego ruch był przez nich obserwowanych. Przestali mu ufać. Gdy objął mnie bardziej swoim ramieniem to przyjrzeli się
temu ruchowi jakby był on zły. Po chwili spojrzeli się na niego, a ja z ich wzięłam wzrok na ścianę po czym na Fedusia. Feduś spojrzał się na mnie, a następnie obaj spojrzeliśmy się na nich, a oni spojrzeli się na swoją pizze.
- Coś nie tak? - spytał.
- Co? Niee. - powiedziała Nati.
- Feduś nie jest groźny.. - powiedziałam. - Jest uroczym, słodkim rycerzem.
- Bez przesady - westchnął Federico.
- Nie przesadzam. - powiedziałam.
- Ale my nic nie mówimy. - powiedział Diego.
- Ale to widać jak na niego patrzycie. - powiedziałam zła.
- Przepraszamy.. - powiedzieli.
- Jestem niepotrzebnym problemem.. - powiedział smutny.
- Nie prawda. Nie mów tak, ani nawet nie myśl. Kocham Cię skarbciu. - powiedziałam.
- Za co?
- Za to, że jesteś przy mnie. Uratowałeś mnie i odmieniłeś moje życie.
- Na gorsze..
- Na lepsze - szepnęłam.
Po chwili zjedliśmy. Siedzieliśmy w ciszy przez całą noc. Z głośników leciała cicha nuta. Ja po godzinie 3 nie wytrzymałam i zasnęłam w ramionach Fedusia.

David..teraz FEDERICO:


Moja księżniczka słodko spała. Muzyka cały czas grała, a my siedzieliśmy w ciszy. Czas szybko minął. Nim się obejrzeliśmy była 10:00. Ludmiła powoli otwarła oczy.
- Dzień dobry.. - powiedziała cicho.
Pocałowałem ją w czoło na dobry początek dnia. Nati i Diego posłali jej słoneczny uśmiech, który oczywiście odwzajemniła.
- Mogę Cię uczesać? - spytałem.
- Tak. - odpowiedziała.
- Ty będziesz ją czesać? - spytała Nati.
- A co? Nie mogę? - odgryzłem się biorąc grzebień i gumkę po czym usiadłem z powrotem na łóżku i zacząłem czesać moją królewnę.
- Nie, po prostu..
- To trochę dziwne. - przerwał jej Diego.
- Dlaczego? - spytała Lu.
- Pierwszy raz widzę, żeby chłopak czesał dziewczynę. - powiedziała.
- Ja kocham jak on mnie czesze. - powiedziała i dała mi słodkiego buziaka, którego odwzajemniłem namiętnie.
Minęło z dwie godziny zanim wszyscy się jakoś ogarnęliśmy. Spędziliśmy jeszcze trochę czasu razem, ale później Nati i Diego poszli, a my z Lu zostaliśmy sami. Mieliśmy nareszcie trochę czasu dla siebie.
- Lu? - zacząłem niepewnie temat.
- Tak?
- Dlaczego obroniłaś mnie przed policją?
- Nie chcę, żeby mi Cię zabrali. Kocham Cię i potrzebuje przy sobie takiego chłopaka jak ty.
- Na zawsze? Chcesz być ze mną na zawsze?
- Na zawsze, zawsze.
- Do końca życia?
- Do końca świata.
- I jeszcze dłużej?
- O wiele dłużej.
- W nieskończoność?
- W nieskończoność.
- Okay?
- Okay.

* KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ - WAKACJE.. co? xdgdkghdkh to jeszcze nie teraz i zresztą co? jak? to chyba nie tak będzie to wyglądać, bo...
________________________________________________
Hej, hej, hej! :D
Wiem, że krótki nie musicie mi to mówić.. ;_;
I jestem smutna :C Pod ostatnim rozdziałem, były tylko 3 komentarze ;C
Chyba Wam się nie podobało, ale no nic :c Chciałam wstawić ten rozdział dopiero gdy będzie 5 komentarzy pod ostatnim, ale cóż..
Życie..
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się choć trochę podobał bez względu na to, że jest taki krótki.
Następny to będzie taki..inny niż zwykle, a w nim zawarty będzie też..no nie oszukujmy się..prolog.
No i The End, ale mam tyle pomysłów, że starczy na cały rok. Robię dalszą część tej opowieści. Nie będzie zbyt wesoła, to Wam mogę zapewnić. Ostatnio mi odbija, ale jak zobaczyłam te 3 komentarze..;(
Ech..dobra...................... ._.
A teraz bardziej optymistycznie.
Nie dawno złożyłam Wam, a przynajmniej niektórym życzenia na asku z okazji Wielkanocy i to samo zrobię tu :)

Życzę Wam, abyście te święta spędzili spokojnie, radośnie ze swoją rodziną.
Abyście byli cali mokrzy w Dyngusa, ale nie chorujcie mi tam! :c
By jedzenie było pyszne jak zawsze ♥
Ubraliście już choinkę? :D O kurcze to nie to święto xdd
Ale kurczaki na stole są, co nie? :DD
Wszystkiego Najlepszego w te piękne i cudowne święto dla Was i ( całego świata..poczułam się jak Ksiądz, ej :D WTF :D ) i dla Waszej kochanej rodziny :D 
( Przekażcie im tam xdddddddd LOL :D ) 
Co z tego, że życzonka krótkie, co? -.-
Od serducha i to jest najważniejsze ♥

No i na pożegnanie..
No to..DO PRZECZYTANIA! ♥

 

5 komentarzy:

  1. Wrócę skarbciu obiecuję ;3


    Pozdrawiam: Caroline
    Klaudia Mnatsakanyan ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta opiekuńczość i miłość w tej scenie w domu od razu skojarzyła mi się ze Stefano z "pamiętników wampirów" :)
    Jako, że nigdy nic nie komentuje ale wszystko ZAWSZE czytam w ten nie bywale oryginalny sposób uświadamiam Cię o moim istnieniu xD + bardzo podoba mi się "nowy" wygląd bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Tak słodko <3 Lu taka kochana i Feduś cudowny ♥
    Życzenia piękne <3 Wzajemnie :*
    Muszę niestety iśc, bo mama i ciasto wzywają...
    Także, no... to buziaki :*

    OdpowiedzUsuń