niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 10 - On jest tylko moim przyjacielem, zdejmij maskę morderco, w którym się zakochałam.

Ludmiła:

Poczułam paraliż, znowu. Ból w sercu, ucisk w żołądku i w gardle. Mężczyzna, któremu ufałam, którego kochałam..okazał się mordercą moich rodziców i moim gw-gwałcicielem. Miałam ochotę się rozpuścić, jak lód. Pod Davidem krył się jakiś  Federico. Po moim policzku spłynęła łza, którą Da..Federico szybko wytarł swoją dłonią.
- Nie dotykaj mnie.. - wydukałam.
- Ludmiła.. proszę. Co mam zrobić?
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. Jego głos był jednocześnie słodki i gorzki. W brew wszystkiemu czułam się przy nim bezpiecznie, ale to co zrobił jest niewybaczalne. Tego nie da się wybaczyć.
- Ludmiła..
- Nic nie mów. - warknęłam.
Powoli wstałam i chodź ciężko było mi się utrzymać na nogach to i tak podeszłam i wzięłam swój plecak. Federico szybko do mnie podszedł i wyrwał mi plecak z dłoni.
- Uczymy się? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- To co robimy?
- Mógłbyś mi łaskawie oddać swój plecak?
- Nie.
- Dlaczego?
Tym razem to on nic nie odpowiedział. Przybliżył się do mnie i chciał mnie pocałować, ale ja szybko się odsunęłam. Najwyraźniej się zdenerwował, bo rzucił mój plecak gdzieś w kąt i złapał mnie mocno za nadgarstki.
- Nie pozwalam Ci. - warknął.
- Na co?
- Na rozpierdolenie tego co nas łączy. Naszej miłości.
- To ty to zburzyłeś.
- Miałem kłamać? Nie mogłem tak dłużej.
- Poza tym ty nie wiesz co to miłość, nie masz uczuć prócz swojej agresji do innych. - powiedziałam, a on mocniej ścisnął moje
nadgarstki.
- Licz się ze słowami.
- Możesz mnie puścić?
- Bo?
- Bo to boli. - wydukałam.
Z moich oczów wylewały się wielkie łzy. Widać w nich było bół i cierpienie, a jednocześnie miłość. Mimo mojej woli, Federico mnie pocałował. Choć chciałam, nie zrobiła nic, nie zasługuje na to. Po chwili się oderwał i mnie puścił.
- Nie pozwolę Ci odejść.
- Nie zatrzymasz mnie.
- Zatrzymam.
Strasznie się go bałam. Wzrok miałam wbity w podłogę. Cała się trzęsłam ze strachu, a on chyba o tym wiedział. Delikatnie mnie przytulił, ale ja się od niego oderwałam.
- Zostaw mnie! Słyszysz?! Rozumiesz?! Zostaw! Nie chcę Cię czuć, słyszeć, widzieć! Nie chcę Cię znać! Rozumiesz?! Nie chcę!
Zabiłeś moich rodziców i mnie zgwałciłeś! Ukrywałeś to przez tyle czasu. Czułam się przy Tobie bezpieczna, a tak naprawdę to powinnam zawiadomić policję! Już wiem skąd ta Twoja nienawiść i agresywność. Co chcesz to masz i masz wyjebane na cały świat!
- Licz się ze słowami gówniaro. - warknął.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go z liścia i wybiegłam z jego pokoju zostawiając tam swój plecak. Szybko skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Jeszcze nigdy tak szybko nie wybiegłam z czyjegoś domu. Było bardzo ciemno, padał deszcz, a ja biegłam. Nie patrzyłam gdzie biegnę, byle by jak najdalej od niego..












David:

Miałem ją ochotę przytulić, a jednocześnie potrząsnąć za to co powiedziała. Trudno coś zrobić gdy miłość i nienawiść walczą ze sobą. Wziąłem krzesło i rzuciłem nim w meble. Miałem ochotę rozwalić wszystko co stanie mi na drodze. Znów miałem ochotę  kogoś zabić, ale nie zrobię tego. Muszę się uspokoić...

* NASTĘPNEGO DNIA *

Natalia:

Szykowałam się do szkoły. Dzwoniłam i wysłałam już z 20 sms do Ludmi z pytaniem czy idziemy razem, ale nie. Po co odebrać i odpowiedzieć. Gdy już się wyszykowałam, wyszłam z domu i poszłam do Lu. Pukałam, dzwoniłam, ale nic. Nikt nie otwierał, nie było jej. Czyżby już wyszła? A może była całą noc u Davida i telefon zostawiła w domu..ale halo..przecież ona nosi telefon do szkoły. Miała go w plecaku. To dlaczego nie odbierała? Zaczęłam się martwić, ale mimo to ruszyłam do szkoły. Gdy doszłam, zauważyłam, że w wejściu stoi David. Nie było z nim Ludmiły. Podeszłam do niego.
- Hej, gdzie Lu? - spytałam.
- Nie było jej u Ciebie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie..w domu też jej chyba nie ma. Nie odbiera ode mnie telefonu, ani nie odpisuje na sms'y.
- Jej plecak jest u mnie..
- Jak to?
- Tak to..
- A ona gdzie jest?
- Nie wiem. Myślałem, że ty wiesz.
- David, co się stało?! Gdzie ona jest?! - krzyknęłam.
Nagle do nas podeszli Diego i Maxi.
- Hej skarbie - powiedział Maxi i pocałował mnie w policzek.
Nie okazałam na to żadnej reakcji.
- David..co się stało? - spytałam.
- Pokłóciliśmy się..tym razem to nie było byle co. - powiedział.
- No widzisz..gdyby była ze mną to by nie cierpiała. - odezwał się Diego.
Myślałam, że po tym co powiedział David wybuchnie, ale było inaczej.
- Masz racje. - westchnął - Z Tobą byłaby szczęśliwa, ja jej niepotrzebnie zniszczyłem życie, a teraz..nawet nie wiem gdzie jest. Wszystko moja wina. - odparł opierając się o barierkę.
Byliśmy cicho. Pewny siebie chłopak, który wiedział, że jest idealny dla Lu, mówi teraz, że to przez niego. Jedynie Maxi milczał, bo nie wiedział o co chodzi. Położyłam rękę na ramieniu Davida.
- Dziś wagary? - szepnęłam.
- Musimy ją znaleźć. - powiedział.
- Idę z Wami. - powiedział Diego.
- A ja? - spytał Maxi.
- Ty? Ty sobie pójdziesz do domu. Nie jesteś w temacie, więc nie jesteś potrzebny, ale jednak gdybyś był to do Ciebie zadzwonię. - powiedziałam.
- Dobrze.
Maxi wrócił do domu, a my szybko ruszyliśmy w stronę domu Davida, aby tam zacząć poszukiwania.
- Wiesz, w którą stronę pobiegła? - spytałam gdy już byliśmy pod jego domem.
- Nie. - odpowiedział.
- Oby jej nic nie było. - powiedział smutny Diego.
- David, ty pójdziesz w tamtą stronę, a ja dlatego, że jestem dziewczyną pójdę z Diego. Ty sam sobie świetnie dasz radę. - powiedziałam.
- Dobra. - powiedział i się rozeszliśmy.
David w stronę pustkowia, a my w stronę miasta..

Ludmiła:
Siedziałam w lesie. Byłam przywiązana do drzewa. Ręce i nogi miałam związane. Nic nie widziałam, gdyż chustka wszystko zaciemniała, a w usta miałam wepchnięty gruby sznur przez, który nie mogłam mówić. Bałam się strasznie. Znowu grozi mi gwałt. Nie dałam poznać po sobie, że się boję. Słyszałam pluskanie wody co oznaczało, że jest blisko mnie. Znowu lęk, że chce mnie ktoś utopić,
ale to dopiero, po swoich przyjemnościach, które sprawią mi ból. Nagle jakiś mężczyzna podszedł do mnie, poczułam jego dłoń na swoim policzku. Dłoń zsunęła się na wysokość mojego biustu.
- Jesteś piękniutka. - zamruczał i wyjął mi sznur z ust.
- Czego ty chcesz? - spytałam cicho.
- Ciebie, a kogo innego?
- Wiesz, że pójdziesz siedzieć jak mnie skrzywdzisz?
- Ty i tak już będziesz martwa. Szybciej pójdzie siedzieć Twój ukochany Federico.
- Skąd go znasz?
- Mój przyjaciel.
- Aha..
- A drugi zaraz będzie się dobierał do Twojej przyjaciółki. - zaśmiał się.
Byłam przerażona. Cała się trzęsłam.
- Dlaczego akurat ja?
- Natalia w przeciwieństwie do Ciebie umiała by się bronić. Ty jesteś słaba.
- A ty jesteś idiotą. - warknęłam.
Chłopak uderzył mnie w twarz.
- Jeśli będziesz grzeczna to postaram się być delikatniejszy niż to sobie zaplanowałem, ale jeżeli będziesz niegrzeczna..
- To co? - spytałam przez łzy.
- To Cię zerżnę tak, że nie będziesz mogła się ruszyć. - szepnął ostro do ucha. - To jak? Będziesz grzeczna?
- Będę. - powiedziałam przez płacz.
- Nie rycz co zaraz znowu dostaniesz tylko mocniej i w Twoje jakże czułe miejsce. - zaśmiał się.
Próbowałam opanować płacz, w końcu mi się udało.
- W nocy..zacznie się zabawa. - powiedział i włożył mi do ust sznur po czym odszedł.
Do późnego wieczora go nie było.

David&Ludmiła:

Cały dzień błąkałem się po polach i lasach. Byłem załamany, nigdzie jej nie było. Co jakiś czas dzwoniliśmy do siebie, aby spytać się jak idą nam poszukiwania, ale ani oni, ani ja..nic. Co jakiś czas krzyczałem jej imię z nadzieją, że usłyszę odpowiedź. Miałem ochotę zabić..sam siebie. Wszystko moja wina. Przeze mnie ona teraz jest nie wiadomo gdzie. Znajdę ją. Przeszukam cały wszechświat i ją znajdę, a tego kto jej zrobił krzywdę zabije. Robiło się już ciemno..po raz kolejny krzyknąłem jej imię..
Usłyszałam czyjś głos, to był głos Federica. Poczułam w sobie radość. Tajemniczego mężczyzny jeszcze nie było, więc próbowałam wydobyć z siebie jakiś dźwięk, lecz żaden nie był na tyle głośny by ktoś mógł mnie usłyszeć. Cały czas próbowałam. Starałam się krzyczeć jak najgłośniej. W końcu mi się udało. Krzyknęłam głośniej niż poprzednimi razy, ale na wszelki wypadek krzyczałam dalej,
do utraty tchu.


Usłyszałem cichy dźwięk..to był czyjś krzyk, krzyk mojej Ludmiły. Szybko pobiegłem w stronę jej głosu, gdy byłem coraz bliżej, słyszałem jej głos wyraźniej i głośniej. Krzyczałem jeszcze do niej, aby miała pewność, że ją usłyszałem i ją szukam. Po chwili znalazłem się przy jakiejś rzecze, przy której było wielkie drzewo, a do tego drzewa była przywiązana..Lu, która uspokoiła się po tym jak usłyszała czyjeś kroki.


_________________________________________________
No i nowy rozdział już jest..10 :D ( Wiem, krótki.. ;c )
Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba :)
Udzielajcie się na ten temat w komentarzach :))
Jak wspomniałam pod poprzednim rozdziałem..muszę się Was o coś zapytać:
Już niedługo będzie koniec tego opowiadania, a ja ostatnio zastanawiam się czy..nie zrobić dłuższej tzn. serii, czyli opisywanie ich przygód dalej po tym wszystkim co się działo do tej pory. Rozumiecie, nie? ;p Bo mam wybór: Albo kontynuować jak im się wiedzie, albo zacząć coś zupełnie innego, a ja już mam pomysły! ;D To Wy musicie wybrać, więc napiszcie w komentarzach jakbyście chcieli :)
Ja znikam <3
Kocham Was ♥
No to.. DO PRZECZYTANIA! ♥